Tradycyjne obrzędy borowiackie

Zwyczaje i obrzędy stanowią zespół czynności, praktyk i rytuałów wyrosłych na gruncie dawnych wierzeń. Zwyczajowy rytm praktykowanych przez społeczność obrzędów wyznacza bieg życia i cykl pór roku.

Rok dzielono na okresy, których wyznacznikiem były rozmaite święta i uroczystości bez ściśle oznaczonego terminu. Początkowo Słowianie dzielili rok jedynie na dwie pory: zimową i letnią.
Chrystianizm wprowadził swój własny kalendarz obrzędowy, ale mimo przeszło tysiącletniej swojej historii nie zdołał zatrzeć wszystkich zwyczajów pogańskich. Wiele z nich przyjął, przystosowując je do swego rocznego kalendarza świątecznego (np. smaganie rózgami, majenie domów, święcenie wianków, wody, jadła i wiele innych). Pozostałości odwiecznych zwyczajów pogańskich splotły się z obrzędami chrześcijańskimi i tak współistnieją już całe wieki.
Obrzęd przesilenia zimowego przeobraził się w Boże Narodzenie, a obrzęd wiosennego odrodzenia przyrody zlał się z świętami Wielkiej Nocy. Podobnie stało się z Zielonymi Świątkami, a na jesieni z Zaduszkami.

Na skutek cywilizacji tradycyjne obrzędy i zwyczaje na Pomorzu zaczęły zanikać już na początku XX w. Najżywiej utrzymują się na Kaszubach. Dzięki wpływom kulturowym sąsiednich regionów doroczne obrzędy ludności borowiackiej mają dziś wiele cech wspólnych z sąsiednimi grupami etnicznymi.
W niektórych wypadkach są one wspólne dla ludności całej Polski (np. Wigilia). Te, które przetrwały są łącznikiem między tradycja a nowoczesnością i należy je chronić. Wyrosły z głębi duszy i pierwotnych potrzeb ludu. Zawierają elementy kulturotwórcze, są widowiskowe i mają znaczenie społeczne. Wraz z innymi składnikami folkloru stanowią ważny i barwny składnik kultury regionu.

Rok obrzędowy w borach zaczynał się od Adwentu, tak jak w innych regionach i zgodnie z Kalendarzem Kościelnym okres ten był przygotowaniem do świąt bożonarodzeniowych. Jest to czas postu i wstrzemięźliwości od wszelkich uciech. Do dzisiaj znane są przysłowia:


„Chto so zaleca w adwenta, ten bandzie mniał żona od świanta.”
„Chto ziamnie w adwent pruje, to mu ziamnia lata choruje.”

W tym czasie przebierano się za cygana, kominiarza, zwierzęta, harody i chodzono po domach. Zwyczaj ten od pewnego czasu ożywa, chociaż przybiera inny charakter. Zanim pojawił się zwyczaj świerkowego drzewka, w domkach zdobiono gałązki cukierkami, ciastkami i kolorowymi papierkami.

Boże Narodzenie rozpoczynała wieczerza wigilijna wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdy na niebie. Do stołu zasiadali wszyscy domownicy. Pozostawiono też miejsce dla niespodziewanego gościa. W zależności od majętności na stole stawiano postne potrawy: ryby, grzyby, placek z ziemniakami, groch, zupę z suszonego owocu (brzadu), kluski, kiszkę z kaszy i ziemniaków oraz kapustę. Przed posiłkiem dzielono się opłatkiem (wcześniej chlebem). Wieczerzę kończyło spożycie ciasta. Po uroczystej kolacji dzieci otrzymywały podarki. Przed pójściem na pasterkę, gospodarz zadbał o zwierzęta, które również otrzymywały opłatek i lepszą karmę. Okres od Bożego Narodzenia do Trzech Króli nazywano godami. W domach śpiewano kolędy, wesoło żegnano stary rok i witano Nowy. Topiono kukłę starego roku, aby nowy był pomyślniejszy. W wieczór sylwestrowy robiono sobie wróżby i wzajemne psoty, o których rozprawiano przez cały karnawał. Zatykano kominy, przenoszono sprzęty gospodarskie do innych zagród, zamieniano zwierzęta w oborach, a nawet wciągano wozy na dach. Psoty, które miały oznaki wandalizmu potępione były przez społeczność wiejską.

W okresie karnawału Borowiacy radowali się i weselili, a karczmy rozbrzmiewały muzyką. Tańczono polki, a przyśpiewki często wyśmiewały wady i przywary, które tak jak innym społecznością nie były obce. Np. „Łożanił so stary Kłodziej, fale riti, riti rum, łuna glaja, a łun złodziej, fale riti, riti rum…”
Do obrzędów kościelnych należało święcenie gromnic (2 lutego Matki Boskiej gromnicznej) i cienkich świeczek – „błażejek” (3 lutego Św. Błażeja – patrona chorego gardła), a w dzień św. Agaty (5 lutego) święcono sól i wodę, które miały chronić domostwo przed pożarem.
Popielec -„popielnik”- rozpoczynał okres Wielkiego Postu. Wierzono, że w noc z wtorku na środę popielcową diabeł pojawia się w karczmie i przepędza batogiem tych którzy jeszcze tańczą.
W Popielec chowano wszystkie zwierciadła, patelnie i rondle, w których w zapusty pieczono mięsiwo.
Głównym pożywieniem w czasie postu był żur, kasza, ziemniaki, ryby i olej. Potrawy gotowano w jednym garnku (grapie).

Za początek wiosny uznawano dzień św. Józefa (19 marca). W tym dniu rozpoczynano zwyczajowo orkę zgodnie z porzekadłem „Na świantego Józefa przez pola bruzda”, zaglądano do uli i sadzono gęsi na jaja.
Okres Wielkanocy obfitował w różnorodne zwyczaje i obrzędy. W Niedzielę Palmową święcono gałązki wierzbowe, przepasane kolorowymi wstążkami. Gałązki święconych palm umieszczano we wszystkich izbach. Miały zapewnić rodzinie zdrowie. Dodawano je również do posiłków dla zwierząt domowych. We Wielki Czwartek sadzono kwiaty i drzewa owocowe, a we Wielki Piątek przestrzegano ścisłego postu spożywając tylko suchy chleb i wodę. Wieczorem obmywano się w najbliższym jeziorze, by uwolnić się od skórnych chorób. Okres przedświąteczny był czasem porządków w domu i obejściu. Bielono chałupy, sprzątano podwórza i myto sprzęty domowe.
Niedzielę Wielkanocną rozpoczynano rannym nabożeństwem, składaniem życzeń i obdarowywano się kolorowymi jajkami. Na śniadanie spożywano jajecznicę na słoninie, kiełbasy i ciasto drożdżowe. Poniedziałek Wielkanocny był zwyczajowo podporządkowany smaganiom witkami, czasem jałowcem. Gdzieniegdzie polewano też wodą. Dziewczęta dzielnie znosiły smaganie i polewanie. Im bardziej zostały posiniaczone i potargane, tym rzekomo większe zapowiadało się powodzenie u chłopców. Dynguśnicy wędrowali od chałupy do chałupy, zbierając w nagrodę w koszu jaja, kiełbasę, słoninę, placek, a nawet nieco grosza.
Do obrzędów wiosennych należał też „maik”, który obchodzono w pierwszą niedzielę maja. Strojono drzewko wstążkami, kolorowymi papierkami, a nawet świętymi obrazkami. Obnoszono je po wsi, śpiewano piosenki i tańczono. W środku maja (12-14) przypadają dni zimnych ogrodników, zwanych też „świętymi złodziejami”. Panujące zazwyczaj w tych dniach przymrozki są groźne dla kwitnących drzew owocowych. Stawiano wówczas w sadach wanny z wodą, by „ściągały mróz z kwiatów”. Ciekawym zwyczajem do dzisiaj panującym na borowiackich wsiach jest strojenie przydrożnych krzyży i odprawianie przy nich majowych nabożeństw.
Zielone Świątki to okres nasilonych obrzędów kościelnych i świeckich, które są echem pradawnego święta tryumfu odrodzonej przyrody. Domostwa przystrajano zielonymi gałązkami brzozy, święte obrazy wieńczono kwiatami, a w sieni chaty rozrzucano pachnący tatarak. Święcone gałązki przynoszono z kościoła do domu i wieszano w sypialni nad łóżkiem. Znaczniejszym wydarzeniem obrzędowym po Zielonych Światkach jest Boże Ciało, podczas którego, tak jak w całym kraju odbywają się procesje. Na tę okazje przyozdabia się obficie gałązkami brzozowymi i lipowymi świątynie, Boże Męki, domy, ulice i przydrożne ołtarze. Po procesji święcone gałązki utyka się w ogrodach i na polach dla powiększania urodzaju i w ochronie przed szkodnikami. W kościele święci się wianuszki z macierzanki, rozchodnika i tymianku. Wiankom tym przypisuję się magiczna moc. Nadpalone okruchy ziół rozsypuje się po całym domostwie, dodaje je też do paszy zwierząt domowych. Powieszone przy wejściu do domu chronią przed wszelkim nieszczęściem. Od Bożego Ciała można było zażywać kąpieli w jeziorze.
W okresie świętojańskim, stanowiącym punkt przesilenia letniego narastają znowu zwyczaje i obrzędy, a osią ich było Święto Sobótki. W dniu św. Jana dziewczęta zbierały zioła, po południu czyszczono studnie, wieczorem palono ognisko i zabawiano się przy jego blasku. Na jeziorach i rzekach puszczano ogniska. Były to zapalone smolne drzazgi umieszczane na deskach lub zawieszane na łodziach. W niektórych wsiach urządzano na tą okoliczność widowiska, w których brała udział niemal cała jej społeczność.
Przed rozpoczęciem żniw kosiarze brali kąpiel i przywdziewali czystą bieliznę, udawali się do kościoła a następnie na pole. Nigdy nie rozpoczynano żniwić w piątek. Pierwszy pokos ścinał gospodarz lub żonaty chłop obdarzony dziećmi. Kłosy z pierwszej garści kładziono na krzyż, a kilka rozrzucano po polu jako ofiarę dla demonów. Pierwszy wóz zboża do stodoły musiał wjechać w ciszy, by nie zwoływać myszy. Ostatnie kłosy zebrane z pola wieszane były nad drzwiami głównej izby. Zakończenie żniw łączyło się dawniej z obrzędem wiązania ostatniego snopa. Przybierał on kształt chochoła. Sadzano go na ostatnią furę i wjeżdżano z nim do stodoły. W zamożniejszych gospodarstwach gburskich urządzano zabawy przed chałupą, a zamiast chochoła pleciono bogato zdobiony wieniec zwany też koroną. Obyczaje i obrzędy dożynkowe choć w zmienionej formie są jeszcze ciągle żywe i wzbogacane o nowe elementy.
Święta Zmarłych znane są wszystkim narodom świata. Za czasów pogańskich obchodzono je w różnych porach roku. Uporządkowanie obrzędów stało się za sprawą wprowadzenia do kalendarza chrześcijańskiego w 1906r. Dnia Zadusznych. Z czcią zmarłych wiąże się ściśle wiara w to, że duchy przodków przybywają w tę noc z zaświatów, krążą wokół swoich domów, a nawet je odwiedzają. Nie wolno wtedy wylewać wody na dwór, śpiewać, gwizdać, tańczyć, ani spuszczać psów z łańcucha. Palono jednak w piecu, by krążące wokół duchy mogły się przy nim ogrzać. Wierzenia te wywodzą się z czasów pogańskich.
Dzień świętego Andrzeja znajduję się bezpośrednio u progu Adwentu i stanowi koniec roku kościelnego. Tak jak w innych regionach, wieczór tego dnia łączy się z wróżbami miłosnymi. Wróżono z liści paproci, strużyn jabłek, trzewików i ziaren zbóż. Lanie wosku, obecnie tak popularne przeniosło się do nas z centrum kraju.
Niejako pośrednio z obrzędowością Borów Tucholskich wiążą się zagadnienia mitologiczne. Poza czarownicami, diabłami i innymi stworami przewijającymi się w legendach Borowiacy wierzyli w postać Borowej Ciotki-staruszki w czerwonej jak pień sosny szacie, przepasanej zielonym pasem z igliwia, z diademem z szyszek na głowie, z koszem i kosturem w rękach, otoczoną zwierzętami. Dobrzy ludzie nie musieli obawiać się Borowej Ciotki. Była ona dobrym duchem borów, broniła przed czarownicami, błędnymi ognikami, a zbłąkanych w lesie prowadziła do swojego leśnego dworu, dając im schronienie. Opiekowała się też dziećmi zbierającymi jagody i grzyby w lesie. Ale biada szkodnikom i kłusownikom. Wysyłała przeciw nim komary, osy i żmije. Tych, którzy niszczyli las, robili krzywdę zwierzętom potrafiła zamienić w jałowiec. W lesie można było też napotkać Borówca. Ten przybierał różną postać. Jedni mówili, że był to zły duch lasu, inni zaś widzieli w nim opiekuńczego ducha, pomagającego Borowej Ciotce. Podobno w lesie mieszkały też kraśniaki, czyli krasnoludki. Nazywano też je lelkami. Były to wdzięczne postaci w bajkach, które rodzice opowiadali dzieciom przed snem.

Na podstawie: M. Ollick „Maltych i grapa” wydawnictwo LOGO, Tuchola 2007