O Matce (nie tylko) Boskiej znad środkowej Brdy
dr Marek Sass, Lubiewo
Brda, to jedna z piękniejszych rzek Pomorza Gdańskiego. Swój początek bierze w Jeziorze Smołowym, na Pojezierzu Bytowskim. Zanim dotrze do środkowego biegu w rejonie Tucholi przepływa przez wiele jezior. Meandruje w głębokich rynnach o stromych brzegach, niekiedy przybierając górski charakter. Płynąc z północy na południe w okolicy bydgoskiego Fordonu jednoczy swój bieg z Wisłą, aby w jej nurcie do Bałtyku dotrzeć.
Nazwę rzeki, raz pierwszy, zapisano w wieku XII. Ale nadano ją znacznie wcześniej, prawdopodobnie wtedy, gdy bory, zwane dzisiaj Tucholskimi, zamieszkiwali Celtowie. Znana była wówczas jako Dbra, co oznaczało rzekę płynącą w dolinie. Z czasem stała się Brdą, i tak już jest po dzień dzisiejszy.
Wzdłuż Doliny Brdy osiedlali się ludzie. Zakładali wsie, młyny, huty szkła, smolarnie, kopalnie. Spławiali drewno. Uprawiali pola. Zbierali runo leśne. Polowali. Byli kowalami własnego losu. W ciągu wieków niektóre z tych miejsc zaginęły zupełnie, inne rozwijały się, przekształcając w większe ośrodki. Te opuszczone ponownie porastał las. Te, które przetrwały łączyły się z sobą drogami, przecinającymi bór, biegnącymi pośród jezior, strumieni, pól i łąk.
Życie tutaj toczyło się zwyczajnie. Trochę jakby na uboczu. Przemierzało kolejne pory roku, lata, stulecia, epoki. Z radością witano tych, którzy się rodzili. Płakano nad tymi, którzy umierali. Jak wszędzie smutki, nadzieje, marzenia, rozczarowania, ból i cierpienie – wypełniały każdy dzień. Mieszkańcy środkowej Brdy, jak inni, powierzali siebie, swoje troski oraz żale, Maryi, która nie była tylko Matką Jezusa, ale coraz bardziej namacalnie stawała się ich Matką. Chcąc Jej obecności w codziennym życiu, zapraszali Ją do siebie. Wznosili kapliczki. Czasami i Ona wybierała miejsce.
Tak było w Bysławku gdzie, na początku XVII w., dwór rodziny Żalińskich, zamieszkały siostry benedyktynki z Chełmna nad Wisłą. Szukały tutaj schronienia przed szalejącą w mieście epidemią. Miejsce ofiarowała Zofia Żalińska, benedyktynka. Był to jej dom rodzinny, który odziedziczyła po swoim zmarłym ojcu i bracie. Gdy zakonnice powróciły do macierzystego klasztoru mieszkańcy Bysławka udali się z prośbą do przełożonej, aby ponownie zamieszkały we dworze, bowiem – jak czytamy w kronice klasztornej – „po odjechaniu siostrzańskim poddani (…) światłość wielką widali po wszystkiej kamienicy tych godzin, których jutrznię siostry miały zwyczaj odprawować w północy, co bywało kilka razów, o czym stateczni ludzie, którzy na to patrzeli, świadectwo dawali i z tym tu przychodzili, prosząc (…) aby tam znowu panny posłała dla wznowienia chwały Pańskiej, z której oni wielką pociechę mieli i pobudkę do znajomości Pana Boga brali.”
I stało się. W połowie maja 1603 r. siostry ponownie przybyły do Bysławka. Przekształciły dwór w klasztor, dobudowały kościół. Po benedyktynkach siostry miłosierdzia przejęły opiekę nad tym miejscem, gdzie najpierw kult Matki Bożej Bolesnej się rozwijał, a następnie Matki Bożej Pocieszenia.
Warto tam zawędrować nie tylko podczas uroczystości odpustowych, na które przybywają rzesze pielgrzymów, ale zawsze, ilekroć będzie się w pobliżu, gdyż…
tam o poranku
jeziora ze strumieniami
umawiają się
na wspólne modlitw wyszeptywanie
bociany czarne z żurawiami
szybują ponad wzgórzami
kapliczką cudowną
drogą krzyżową polną
i leśnymi różańcami
tam słońce lipcowe
łaskocze klasztorne witraże
zanim dzwon zaprosi
na poranne zadumanie
Nieopodal Bysławka jest takie miejsce, gdzie rzeczka Szumionka wpada do Brdy. Niegdyś był tam młyn, zwany Piła, bo w czasach zamierzchłych działał przy nim tartak. Ponad sto lat temu młynarz uwiódł jedną z mieszkających w pobliżu dziewcząt. Gdy okazało się, że spodziewa się z nim potomstwa zwabił ją na spotkanie, aby popełnić zbrodnię straszliwą.
Zabitej dziewczyny nigdy nie odnaleziono. Jednak wokół młyna, i w samym młynie, zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Koło młyńskie przestawało się obracać, a konie ciągnące wozy z workami pełnymi ziarna stawały dęba. Młynarz sprzedał młyn i się wyprowadził – tyle legenda. Ale prawdą jest, iż miejscowi, aby złe siły od młyna odgonić, w pobliżu postanowili wznieść krzyż, a potem kapliczkę, w której umieścili figurę Matki Bożej Niepokalanego Poczęcia.
Piła Młyn
ponad wiek już cały
słychać szept rzeki
o kapliczce w bieli
tam
Matka Boska
rozpacz utula
niespełnionej miłości
zdradzonej przez młynarza
Już ponad lat 600 minęło od zbudowania młyna u ujścia strugi Zamrzonki do Brdy. Ów młyn dał początek osadzie, do dzisiaj zwanej Zamrzenica. Jej nazwa od staropolskiego słowa „ząbrz”, czyli żubr, zapewne się wywodzi. Oprócz młyna istniał tu tartak. Były także hodowlane stawy rybne. Swoją siedzibę miały, i mają, leśniczówka oraz nadleśnictwo. Rocznicę tak znamienitą postanowiono uczcić specjalną kapliczką…
Matko Boska Zamrzenicka
przychodziłaś tu czasem
posłuchać jak młyńskie koło
opowiada dawne dzieje
teraz płaszczem zdobna
w borowiackie hafty
stoisz pod trzcinowym dachem
na tronie wykutym
w jednolitym pniu topolowym
u twych stóp wielobarwność kwiecia
mieni się leśnych łąk blaskiem
to dar wędrowca
który zrozumiał
że można ciebie tutaj spotkać
w codziennościach
od zawsze
Kiedy noc zatapia się w głębokim śnie, Ona tu jest. Nie liczy czasu, nie spieszy się. Potrafi z nami jeść skamieniałego życia chleb.
Bo to Matka (nie tylko) Boska jest.
Autor: dr Marek Sass, Lubiewo