Wsie borowiackie powstały najprawdopodobniej w II połowie XVII wieku po wykarczowaniu lasów jako opału. Polacy zamieszkujący wsie wyznawali religię katolicką, a niemieccy osadnicy religię protestancką. Wokół wsi rozciągały się lasy. Grunty orne były zawsze własnością prywatną, natomiast lasy często były państwowe. Gospodarstwa chłopskie były niewielkie – do 5 ha. Przy słabej glebie, na której sadzono ziemniaki, siano żyto i często licznej rodzinie mieszkańcy wsi borowiackich szukali różnych sposobów zarobkowania. Sezonowo wyjeżdżano na roboty do Prus Wschodnich lub Niemiec. Tam zatrudniano się na roli, pracowano w kopalniach i hutach. Na zimę wracano do domu. Sporadyczne były wypadki migracji mieszkańców wsi do miasta. Zjawisko to zaistniało dopiero po II wojnie światowej. W okresie międzywojennym rozwinęły się niektóre działy rzemiosła i przemysłu domowego. Gotowe wyroby, produkty żywnościowe, a także zwierzęta hodowlane sprzedawano i kupowano na jarmarkach i targach. Były to też miejsca, które oprócz funkcji handlowej spełniały rolę wymiany poglądów, informacji, nowości między ludźmi z różnych miejscowości.
Podobną rolę odgrywały w życiu mieszkańców wsi odpusty. Targi, na których handlowano żywnością odbywały się co czwartek, a jarmarki co kwartał. Wtedy można było kupić lub sprzedać zwierzęta domowe, wyroby rzemieślnicze i odzież. Na targi docierano przeważnie pieszo lub furmankami, pokonując niejednokrotnie wiele kilometrów.
Główne zajęcia i pożywienie
Głównymi zajęciami Borowiaków było zbieractwo, łowiectwo, pszczelarstwo, rybołówstwo, praca na roli a przede wszystkim praca w lesie. Las w pewnym stopniu rekompensował ubogie plony słabej gleby. Na wiosnę dobywano z drzew brzozowych sok, który stosowany był jako artykuł spożywczy, środek kosmetyczny i lekarstwo. Z drzew sosnowych wydobywano żywicę. Beczkowaną odstawiano do fabryk, gdzie wyrabiano gumę. W domach używano jej w lecznictwie i do wyrobu kleju.
Z płodów leśnych najbardziej popularne były czarne jagody, borówki, żurawiny, maliny jeżyny i poziomki. Te leśne owoce sprzedawano na targach, robiono z nich wina, powidła, suszono je używając później jako lekarstwa i środki do farbowania. Zrywano również głóg i orzechy laskowe.
Zbierano lebiodę i szczaw. Gotowano z tego zupę zabielaną śmietanę. W okolicach Śliwiczek robiono zupę z różnych roślin: szczawiu, pokrzywy i mleczu, dodając do tego kaszę lub mąkę. Zupy te nazywano Jarmuszem”. Dzieci zbierały „zajęczą kapustę”, młode pędy sosen. Podbierały ptakom jaja, które piekły w popiele ogniska. Smakował im też miód pszczeli, wypijany przez słomkę.
Żołędzie palono w piekarniku na kawę. Powszechnie zbierano grzyby. Mimo, że gatunków w lesie było wiele zbierano jedynie borowiki szlachetne, murchle, kurki, maślaki, rydze, gąski, sowy i surojadki. Twierdzono, że „byle jakich nie zbierano”. Każdy, kto chciał zbierać w lesie owoce lub grzyby musiał wykupić u leśniczego specjalny kwit. W okresie międzywojennym cena zezwolenia wynosiła 3 złote na miesiąc, co na ówczesne czasy było sporym wydatkiem. Las był również dostarczycielem ziół, które przynosiły ulgę w cierpieniach. Niektóre leśne zioła przeniesiono do ogródków przydomowych, które to rośliny do dzisiaj znane są i cenione w ziołolecznictwie: mięta, czosnek, nagietek i czarna porzeczka.
Łowiectwo i kłusownictwo
Na terenie Borów Tucholskich łowiectwo od dawna miało charakter kłusowniczy.
Ks. Stanisław Kujot pisał w 1874 roku:
„Borowiak rodzi się jawnym złodziejem na drzewo i jako wyśmienity strzelec (…). Nocą wyprawia się Borowiak po drzewo do lasu lub też ze strzelbą, sznurkami powiązanymi na sarnę, głuszce lub zające. Często w przebraniu Borowiak idzie na zwierzynę, by nie narazić się na poznanie przez leśniczego. Nie zawsze uchodzi bezkarnie taka kradzież Borowiakowi. Więzienia w Tucholi, Świeciu i Starogardzie często przyjmują kłusowników, lecz ich to nie odstrasza od wykonywania ulubionego zawodu. Borowiacy strzelają celnie. Istnieją gadki, że są i tacy, którzy duszę biesowi sprzedają, by tylko celniej strzelać”. Zwierzęta łapano w sidła, których rodzaj zależał od gatunku zwierzyny. Na grubego zwierza stosowano głównie zamaskowane doły.”
Pozostałe zajęcia codzienne Borowiaków
Nie bez znaczenia dla mieszkańców borów było leśne bartnictwo. Nie każdy z gospodarzy mógł sobie pozwolić na hodowlę pszczół w pobliżu domu. Ule przydomowe budowane były z wydrążonych pni drzew lub plecione ze słomy. Miód z barci leśnych pozyskiwano przez podkurzanie i wyduszanie pszczół. Zostawiano jedynie część roju na rozmnażanie. Miód jadano prosto z plastrów.
Rybołówstwo odgrywało dość ważną rolę wśród zajęć ludności. Najpopularniejszym sposobem połowu było łowienie siecią, zazwyczaj dwie osoby na jednej łódce. Używano różnego typu sieci w zależności od gatunku ryb i wód. Łowiono również na wędkę, która wykonana była z kija sosnowego lub jałowca i sznura splecionego z końskiego włosia. Innym sposobem (kłusowniczym) było „łapanie ryby na oście”. Zimą rąbano przeręble, do których wpuszczano drążki z sieciami. Łowiono:
– szczupaki, okonie, płotki, miętusy, lipienie, pstrągi, liny, węgorze i leszcze.
Do szukania źródeł dodatkowego zarobkowania zmuszała ludzi bieda. Praca w lesie sprowadzała się, nie licząc zbieractwa do trzech typów zajęć:
- praca w szkółce leśnej
- roboty przy drewnie
- ściąganie żywicy
Leśne roboty traktowane były jako praca sezonowa. Pracowali prawie wszyscy ze wsi. Kto miał więcej ziemi i konie, pracował jako wozak. Rodzaje zajęć ściśle związane były z porami roku. Na wiosnę przygotowywano szkółkę, zalesiano i prowadzono roboty związane z ochroną. W okresie lata głównym zajęciem robotników leśnych było czyszczenie lasu. Jesienią zajmowano się trzebieżą. Zabieg ten polegał na przerzedzaniu drzewostanu, usuwaniu posuszy. Chodziło o to, aby las rósł równo. Późną jesienią i zimą wycinano zręby. Drzewa rżnięto w pień. Ścięte drzewa miały różne przeznaczenie: jako budulec, kopalniaki, a pocięte piłą metrowe kawałki przeznaczano do wyrobu papieru. Gorsze gatunki szły do tartaku i na opał. Najcięższą pracą było kąpanie pni. Do pomocy używano koni. Potężne pnie ściętych drzew spuszczano do rzek, następnie wiązano je w tratwy i spławiano.
Zupełnie zapomnianym dziś zajęciem jest wytapianie smoły z rdzeni starych pni. Smołę tę, oprócz celów przemysłowych wykorzystywano do leczenia bydła: smarowano rany i kopyta.
Na podstawie: M. Ollick „Maltych i grapa” wydawnictwo LOGO, Tuchola 2007