Bory Tucholskie, królestwo sosny
Obszar, flora i fauna – Urocze zakątki i osobliwości – niewyczerpany rezerwuar zdrowia i radości życia
Artykuł ukazał się w dzienniku Słowo Pomorskie w niedzielę, 13 sierpnia 1939 r. Autorem jest ksiądz Franciszek Smagliński.
Położenie i drzewostan
Obszar Borów Tucholskich wynosi przeszło sto tysięcy hektarów i szukać go należy między Koronowem na południu, Kościerzyną i Starogardem na północy, od Wisły na wschodzie aż po granicę niemiecką na zachodzie.
Powierzchnia tego krajobrazu jest na ogół równa, gleby przeważnie nieurodzajne i nie nadające się do uprawy, stąd najczęściej pokryte szatą leśną.
Geologicznie rzecz biorąc są Bory Tucholskie jednym wielkim sandrem i to najlepiej ukształtowanym i największym z terenów sandrowych w Polsce.
Drzewostan lasów południowego Pomorza, w tym i Borów Tucholskich liczy 97,4 procent sosny. Ułamki procentów przypadają na dąb, buk, świerk, brzozę, grab, olchę, osikę, jesion i inne drzewa.
Widzimy, że Bory Tucholskie – to królestwo sosny, a inne gatunki drzew, zwłaszcza liściaste, występują na ziemiach podmokłych, nad jeziorami, strugami i w otoczeniu bagien. Urozmaicają one monotonię sosny.
Osobliwością Borów Tucholskich to brekina lub brzęk (jarząb brekinia, jarząb brzęk – red.), występujący gromadnie w nadleśnictwie Osie i Sarnia Góra, a w nadleśnictwie Twarożnica znajdują się dwa okazy – 24 metrów wysokie.
Znamienitym wyjątkiem w drzewostanie, nie tylko Borów Tucholskich, ale i całej Polski, a nawet Europy, to największy rezerwat lasu cisowego.
Znajduje się on nad jeziorem Mukrz, o pół kilometra od zabudowań nadleśnictwa Wierzchlas, a o 5 kilometrów od stacji węzłowej Wierzchucin, gdzie krzyżują się linie kolejowe Laskowice – Tuchola i magistrala Bydgoszcz – Gdynia. Chcąc dostać się do cisów samochodem, trzeba jechać szosą Świecie – Tuchola i zboczyć na prawo, w drogę leśną, tuż za kościołem Rykowisko – Błądzim, bezpośrednio przed terenem magistrali.
Rezerwat „staropolskich cisów” liczy tylko 18 hektarów powierzchni, a cisy w liczbie 4844 sztuk o wysokości od 1,3 do 17 metrów, kryją się jako podszycie wśród wszystkich gatunków drzew i krzewów, jakie rozproszone są na wielkich obszarach puszczy tucholskiej.
Iglaste drzewo cisu, potrzebujące do rozwoju terenu podmokłego jest twarde i o minimalnym przyroście rocznym.
Stanowczo przesadzili entuzjaści cisu jego wiek sędziwy, opiewający niby na 1000 do 1500 lat. Analiza niedawno uschniętych cisów o przeciętnej pierśnicy, wykazała ich żywot do 115 do 186 lat.
Tyle tylko o rezerwacie – reszty szczegółowo niech dopowie sobie turysta, gdy wśród „staropolskich cisów” się zaduma.
W Borach Tucholskich nie ma już lasu pierwotnego. Każdego skrawka dotknęła już ręka ludzka.
Całe Bory Tucholskie poprzecinane są wszerz i wzdłuż równoległymi pasami tzw. „liniami”, które tworzą z powierzchni lasów szachownicę, o równoległobocznych polach (tzw. oddziały) ku północnemu zachodowi 800 metrów, a ku północnemu wschodowi do 400m szerokich.
Linie te ułatwiają orientację robotnikom leśnym, a w razie pożaru lasu, pozwalają ogień rychlej zlokalizować. Nie wprowadzają one też monotonii do lasu, przeciwnie – obsadzone drzewami liściastymi, zwłaszcza brzozą, stwarzają o każdej porze roku na tle sosnowych połaci ujmujący dla oka obraz. Biegną one nieraz po kilkanaście kilometrów w przestrzeń poprzez strumienie, źródła, trzęsawiska, kopce mrowisk, krzewy i ciernie. Nie kończą się nawet na małych jeziorkach tzw. „oczkach”, które często do połowy porosłe trawą, trzciną, wodorostami i łykiem, wydają z siebie niemiłą woń i przykuwają wzrok rdzawą i chorą powierzchnią.
Fauna Borów Tucholskich
Wzdłuż niejednej linii napotkać można o szczęśliwej porze całą faunę Borów Tucholskich.
Na jałowych wzgórzach, gdzie wicher nie dozwolił rozwinąć się drzewom, zaszeleści wśród srebrnych i spieczonych od słońca mchów zimna jaszczurka. To znowu przez linię do zagajenia przemignie rudawa sarna, rogacz, czasem jeleń, a już na pewno o każdej porze dnia przykucnie szarawy zając.
Tam z „świniego bagna” wyszedł niezgrabny i jak kaczka kołyszący się borsuk czyli jaźwiec. Tu przystanie z głową podniesioną lis chytry. Gdzie trzęsawiska i wysokie mchy zielone, tam gospodarzą myszy wodne, tchórze i żmije.
Wśród drzew uwijają się kuny, przed którymi umykają złote, a zgrabne wiewiórki. Kto ma szczęście, spotka i wydrę, a rybak myszkujący z kaszorkiem po rowach i stawach, mógłby wyłowić i żółwia. Nocą często można usłyszeć chrząkanie dzika. Zwłaszcza w pobliżu pół obsadzonych kartoflami. Gdzie las ustępuje trochę miejsca polom mizernego żyta i pachnącego łubinu, tam hałaśliwi chłopcy łatwo wytropią jeża.
Liczne jeziora w Borach Tucholskich i rozległe w nich łąki, coraz gęściej powstające na odwodnionych bagniskach, wpływają dodatnio na rozprzestrzenienie się ptactwa.
Wymienię tu kukułkę, słonkę, lelka kozodoja, bekasa, głuszca, kaczkę, dzięcioła, sójkę, wilgę, ziębę, mysikrólika, gołębie, sowę, sikorkę muchołówkę, kurkę wodną, nura, łabędzia, czaplę siwą, cietrzewia puchacza, żurawia i krzykliwą czajkę. Na łąkach okolonych, gęsto podszytym lasem, spotyka się często stada bocianów, wśród których niekiedy znajdują się i czarne okazy.
Ciekawe zakątki w Borach Tucholskich
Bory Tucholskie wznoszą się od 100 do 150 metrów ponad poziom morza. Dlatego wiosna i lato są w nich cieplejsze, a zima łagodniejsza niż w Szwajcarii Kaszubskiej. Najpiękniejsze miesiące – to maj, czerwiec i lipiec. Wtedy na polach, schowanych wśród lasów, jeszcze żyto niezżęte i łubin nie zaorany. Pola łubinu, klinami wrzynające się w ciemne zagajenia, łany zbóż, okolone łożyskami rzek lub łukami brzegów jeziora, zielonością swą zakrywają piaszczystą glebę. Nieregularne i jakby postrzępione płachty pól uprawnych, ukłosieniem i ukwiecieniem w najwyższym stopniu bawią oko przechodnia.
W porze letniej roją się lasy od „jagodziarzy” i „grzybiarzy”, którzy przeważnie niebieskimi jak niebo oczyma śledzą turystę.
Gdzie na żyźniejszych podglebiach leśnych bujna trawa przerosła grube mchy, tam słychać nawoływanie pastuchów, uganiających się za bydłem.
W ostatnich latach wydobywa się w Borach Tucholskich żywicę z żywych sosen. Do eksploatacji żywicy przeznacza się oddziały leśne, które w najbliższym czasie pójdą na zrąb. Okres sączenia żywicy trwa od maja do września włącznie. Wtedy kora każdego drzewa aż do wysokości dwóch metrów pożebrowana jest skośnymi wcięciami po których spływa żywica do specjalnych blaszanek lub wgłębień. W tym dziale pracy każde nadleśnictwo zatrudnia sporą liczbę robotników, który z roku na rok sami wynajdują coraz lepsze metody eksploatacji.
Najbardziej znaną częścią Borów Tucholskich są okolice Tlenia. Jeszcze przed 20 laty tylko głucha przyroda otulała tam dworzec i karczmę nad rzeką Wdą. Dziś rzeka, rozszerzona podniesieniem wód, potrzebnych dla elektrowni w Żurze i Gródku, jest rajem dla letników i uczestników obozów letnich. Oko dostrzeże już dziś tam mnóstwo will i pensjonatów, wygodnych dla tych, co przyszli wzmacniać wśród słońca i ciszy swoje nerwy.
Należy jednak zwrócić uwagę jeszcze i na inne części Borów Tucholskich. Nie będę się rozwodził na uroczyskami rzeki Brdy – zagranicznym uczestnikom spławu kajakowego znana ona jest jako najbardziej urozmaicona rzeka Europy.
Piękne są okolice Serocka wzwyż przez Świekatowo, aż do Błądzimia. Dalej cichy zakątek Lubiewa i łańcuch jezior w okolicy Cekcyna. W tej części Borów, gdzie ludność mówi gwarą kaszubską (region Zaborów i Gochów), znane jest Charzykowo z jeziorem Łukomie, tak bardzo cennym dla organizatorów sportu wodnego.
W leśnictwie Odry przy Czersku (odtąd znów gwara borowiacka), szukać należy prehistorycznych kręgów kamiennych (kurhany), które wyczerpująco zbadał profesor Kostrzewski z Poznania. W Czersku samym, stolicy przemysłu drzewnego, zwiedzić należy olbrzymi cmentarz obozu jeńców z czasów wojny światowej. Śliczne są też okolice Osieka z licznymi jeziorami. Nie wyzyskane są dla celów letniskowych lasy i jeziora w trójkącie miejscowości Czersk, Biała, Śliwice. Są to lasy poniekąd historyczne, jak pod Warszawą Puszcza Kampinoska. Tu najwięcej działali partyzanci Borów Tucholskich. W czasie wojny światowej pojedyncze strzały, zaś w początkach roku 1919 groźna muzyka kulomiotów, płoszących grenszuc (Grenzschutz – niemiecka straż graniczna – red.), przypominały światu, że Pomorze, po długich latach niewoli, pozostało polskie.
Doprawdy – warto zwiedzić Bory Tucholskie i nie tylko zatrzymać się na letniskach w okolicach Tlenia, nie tylko w kajaku popłynąć prześliczną Brdą lub Wdą, ale zaszyć się wgłąb, dotrzeć do cichych jezior. I młodzi i starzy znajdą tu pokrzepienie i radość życia.
Autor: ks. Fr. Smagliński