Poznaj Bory Tucholskie 🌲

Piesza wyprawa Brda 2016 – relacja

Brda 2016 – wyprawa piesza

W lutym 2016 roku pan Maciej Boiński wyruszył na samotną wyprawę wzdłuż Brdy – od źródeł tej rzeki aż do jej ujścia.

Relacje z podróży spisywał na bieżąco i każdego dnia dzielił się swoimi przeżyciami na portalu społecznościowym. Za zgodą pana Macieja zebraliśmy jego relacje w jedną całość i prezentujemy ją tutaj.

Więcej na temat autora relacji dowiecie się na jego stronie, tymczasem zapraszamy do przeczytania relacji.

PRZYGOTOWANIE DO WYPRAWY: BRDA 2016

Za tydzień, czyli 1 lutego 2016 roku, ruszam na kolejną wyprawę, krótszą niż poprzednio, bo rzeka Brda ma 238 km długości. Zamierzam ją przejść od źródeł do ujścia w około 2 tygodnie. Tym razem będę szedł z samym plecakiem (bez wózka). Wszystkie noce ( jak zawsze) zamierzam spać w namiocie. Niestety z formą umie słabo, ponieważ nie przygotowywałem się kondycyjnie prawie wcale, poza dwoma dwudniowymi wypadami. Postaram się jeszcze ciekawiej przedstawiać codzienną relację z tej wędrówki.

DZIEŃ 0
Przygotowania
Jutro około godziny 9 rozpocznę wędrówkę od źródeł do ujścia rzeki Brdy.
Cały ekwipunek będę niósł na plecach, dlatego jest ograniczony do minimum, tzn. lekki namiot, plastikowe sztućce, mały garnek i jedna mała butla gazowa. Śpiwór, niezmiennie mam ten sam. W skład prowiantu wchodzą: kilka czekolad, kanapek i 0,5 kg kiełbasy. Do picia zabieram ze sobą dwa litry wody. Wyposażenie uzupełnia kilka baterii i power banków. Ciężki nóż wyprawowy zastąpi lekki scyzoryk. Obuwie to kalosze i buty trekkingowe. Do robienia zdjęć zabieram jeden aparat i jeden do nagrywania filmów. Codzienna relacja z wyprawy oczywiście u mnie na facebook’u.

DZIEŃ 1
Dziś o 7 rano na nakielskiej przystani spotkałem się ze Starostą Nakielskim Tomaszem Miłowskim, TVP Bydgoszcz i Radiem Nakło. Po krótkim pożegnaniu ruszyłem samochodem w kierunku źródeł rzeki Brdy. Warunki na drodze były zmienne. Pomiędzy Człuchowem a Miastkiem padał śnieg i nawierzchnia drogi stała się śliska. Na miejsce dotarłem o godz. 10.00.
Rzeka Brda wypływa z Jeziora Smolnego małym strumykiem. Tutejsze tereny są przepiękne. Liczne jeziora, doliny i lasy mieszane tworzą cudowny krajobraz.
Całe szczęście, że nie zabrałem ze sobą wózka, ponieważ nie miałbym szans przedostać się przez powalone drzewa. Ciężko było mi się przedzierać z plecakiem, a co dopiero z wózkiem. Brak przygotowania fizycznego dał się we znaki. Wypchany po brzegi plecak spowalnia marsz. Założyłem sobie, że aby pokonać dystans 238 km w 14 dni, muszę przejść 17 km dziennie.
Dzisiaj mam za sobą tylko 14 km. Namiot rozbiłem około godz. 16.00 w okolicy Trzyńca.

DZIEŃ 2
Przez większość nocy padał deszcz. Na szczęście około godz. 5 przestało padać i silny wiatr wysuszył namiot. Marsz rozpocząłem o godz. 7.30. Już po paru minutach okazało się, że muszę zostawić brzeg rzeki, gdyż rosnący, gęsty las świerkowy uniemożliwia mi wędrówkę.
Po powrocie nad samą rzekę, zaczął się jej bardzo malowniczy odcinek. Sporo powalonych drzew, porośniętych mchem toruje drogę płynącej wodzie, powodując jej lokalne spiętrzenia. W korycie rzeki zaczęła pojawiać się roślinność wodna.
Po drodze poprosiłem pewnego pana o wodę do picia. Dając mi ją, spytał czy ja naprawdę śpię w namiocie i kiedy przytaknąłem, wydawało mi się, że uznał mnie za dziwaka.
Według przewodnika, z którego korzystam, w miejscowości Stara Brda Pilska, powinien być sklep obsługujący ,,do ostatniego klienta” . Sklep jest jednak od dwóch lat nieczynny, więc ów ostatni klient był już przede mną.
Namiot rozbiłem kilometr za miejscowością Nowa Brda, z pięknym widokiem na rzekę. Spróbuję w nocy poobserwować bobry. Na barkach mam spore zakwasy i do tego pęcherz na stopie. Dziś muszę przeprowadzić operację jego usunięcia.
Przeszedłem 17 km, a pozostało 207 km.

DZIEŃ 3
Noc była podobna do poprzedniej. Padało. Tyle tylko, że zeszłej nocy padał deszcz, a tej dodatkowo grad. Nad ranem opady zanikły, a silny wiatr wysuszył namiot przed złożeniem.
Wędrówkę rozpocząłem o 7.30. Brda staje się coraz szersza, ale niezmiennie jest bardzo czysta. Często widzę z drugiego brzegu mieniące się w wodzie muszelki. Zakrzaczony teren wzdłuż brzegu powoduje, że muszę przedzierać się przez gąszcz, i tak dziś, niemal spod nóg, wyskoczyły dziki. Nie wiem, kto bardziej się przestraszył, ale ja miałem serce w gardle.
Wiatr wiał przez cały dzień. Rzeka Modra, wpadając do Brdy, sprawiła, że ta nie była już tylko strumykiem tylko sporą rzeką. Po trzech dniach zrobiłem zakupy w miejscowości Przechlewo. Niedaleko tej wsi rozbiłem namiot, zaliczając dzisiaj 19 km. Razem przeszedłem 50 km, a pozostało 188 km.

DZIEŃ 4
Tej nocy również padał deszcz. Przestało lać około 7.00. Pakowanie zajęło mi około godziny, więc marsz rozpocząłem około 8.00.
Coraz trudniej było iść linią brzegową, gdyż uniemożliwiały mi to mokradła. Dopiero wycofując się na wysoki brzeg porośnięty lasem sosnowym, mogłem dojrzeć rzekę. Czasami jednak wysoka trzcina zasłaniała Brdę.
W ciągu dnia popadywał śnieg, który po kontakcie z glebą topniał.
W miejscowości Płaszczyca kupiłem dwa pączki, bo dziś TŁUSTY CZWARTEK.
W Cicholewach wszedłem na teren Zaborskiego Parku Krajobrazowego. To właśnie w tym miejscu zaczyna się kompleks leśny Bory Tucholskie. Niedługo Brda wpłynie do Jeziora Charzykowskiego.
Obóz rozbiłem na wysokim brzegu. Mam piękny widok na Brdę. Niestety pól godziny siedziałem na drzewie, by wysłać zdjęcia. Udało się. Jutro muszę dojść do miejscowości Swornegacie, gdzie będę nocować na prywatnej posesji. Wszystko po to, żeby doładować baterie od telefonów i aparatów.
Przeszedłem 19 km, razem 69 km, a pozostało 169 km.

 

 

DZIEŃ 5
Dzisiejszej nocy, po raz pierwszy podczas tej wyprawy, termometr wskazywał temperaturę ujemną. Około 6.00 rano zaczął padać śnieg, ale kiedy zacząłem marsz już nie padało. Dość szybko doszedłem do Jeziora Charzykowskiego, do którego wpływa Brda. Szkoda, że nie byłem w stanie uwiecznić tego momentu, ale wysoka trzcina skutecznie mi to uniemożliwiła.
Opuszczając wspomniany akwen, rzeka wpływa do Jeziora Długiego, a następnie do Jeziora Karsińskiego. Te trzy jeziora są bardzo malownicze, ale tym dwóm pierwszym dodatkowego uroku dodaje wysoki brzeg.
W Swornychgaciach zwiedziłem Kaszubski Dom Rękodzieła Ludowego. Później zameldowałem się we wcześniej umówionym gospodarstwie agroturystycznym. Noc oczywiście spędzę w namiocie, ale mam możliwość wykąpania się, podładowania telefonów i baterii do aparatów fotograficznych.
Przeszedłem 19 km, razem 88 km, a pozostało 150 km.

DZIEŃ 6
Dzisiejszą relację zacznę o podziękowań. Bardzo dziękuję właścicielom agroturystyki BRZOZOWY ZAKĄTEK w Swornychgaciach za udostępnienie pola namiotowego, dostępu do prądu i pomieszczenia sanitarnego na moje potrzeby. Właściciele, gdy dowiedzieli się o wyprawie, bezinteresownie ją wspomogli.
Wędrówkę zacząłem o 7.00. Rano była gęsta mgła. Ucieszyło mnie to, gdyż liczyłem na ciekawe kadry. Brda po odcinku 2 km wpada do Jeziora Małołąckiego, a później do Jeziora Łąckiego. Dość szybko doszedłem do miejscowości Drzewicz. To tu zaczyna się teren Parku Narodowego Bory Tucholskie. Rzeka Brda opuszcza Jezioro Łąckie i wpływa do Jeziora Dybrzk. Podobno jest to jedno z ładniejszych jezior na Pomorzu. Teraz już mogę to potwierdzić.
Wysokie skarpy porośnięte drzewami, sporo drzew powalonych do wody a to wszystko otulone mgłą, tworzy magiczny klimat.
Idąc, doszedłem do wsi Mięcikał, gdzie zrobiłem zakupy. Potem ruszyłem w dalszą drogę. Kiedy Brda płynie swoim korytem, wydaje się jakby stała w miejscu. To efekt zapory, która znajduje się niżej w dole rzeki.
Parę kilometrów dalej rozbiłem obozowisko. Przeszedłem 19 km, razem 107 km , pozostało 131 km.

DZIEŃ 7
Dzisiejszego dnia wędrówkę rozpocząłem o godz. 7.00. Godzinę zajęło mi dotarcie do Mylof, gdzie miałem do załatwienia prywatną sprawę, i której załatwić się nie dało.
W tej miejscowości zaczyna się Wielki Kanał Brdy, biegnący równolegle do rzeki. Brda na tym odcinku się wije, co można zaobserwować z wysokich brzegów porośniętych lasem.
Pogoda do robienia zdjęć była idealna. Cały dzień świeciło słońce.
Przed wsią Rytel, przeszedłem pod bardzo okazałym mostem kolejowym.
W Rytlu znajduje się także deptak wzdłuż kanału. Często na trasie mijam pola biwakowe z toaletami i altankami. Dzisiaj trafiłem na swojej trasie pierwszych turystów, pewne starsze małżeństwo.
Doszedłem do miejscowości Nadolna Karczma.
Mam nadzieję,że do końca wyprawy utrzyma się taka pogoda jak dziś, bo wówczas jest szansa na zrobienie mnóstwa ciekawych zdjęć.
Przeszedłem 19 km, razem 126 km, a pozostało 112 km.

DZIEŃ 8
Tej nocy budziłem się wielokrotnie. Być może spowodowane to było tym, że mam przewiane lewe oko. Sam nie wiem…
W okolicy przez całą noc pohukiwała sowa. Pewnie nie odpowiadała jej moja obecność.
Marsz rozpocząłem o 8.00. W miejscowości Woziwody wszedłem na ścieżkę przyrodniczą, która leży w części Rezerwatu Przyrody Dolina Rzeki Brdy.
Spodobały mi się tam wyryte na głazach informacje dla turystów.
Od samego rana wędrówka nie szła tak, jak powinna. oko coraz bardziej łzawiło. podczas jednego z licznych w tym dniu przystanków, zostawiłem statyw. Kiedy zorientowałem się, że go nie mam, byłem już dobre 2 km dalej.
Zostawiłem plecak w leśniczówce, którą mijałem po drodze i szybko po niego pobiegłem. Leśniczy rozpoznał mnie z telewizji. ten odcinek Brdy przypomina górski potok. Ma wartki nurt, w korycie leżą powalone drzewa, a płynie tworząc liczne zakola.
Idąc dalej, postanowiłem jak najszybciej znaleźć miejsce na rozbicie obozu i zregenerować siły.
Przeszedłem 15 km, razem 141 km , a pozostało ich 97.

DZIEŃ 9
Dzisiejsza noc jest kolejną, której nie mogę zaliczyć do udanych. Przewracałem się z boku na bok, a i oko dość mocno mnie bolało. O 8.00, po złożeniu obozowiska, rozpocząłem wędrówkę. Wcześniej zostałem zaproszony do Dworku Wymysłowo i zameldowałem się tam około godziny 10.00. Dysponują tam przepięknymi wnętrzami, urządzonymi z gustem. Oprócz tego można skorzystać z basenu , jakuzzi i wielu innych atrakcji dostępnych dla gości. Właściciel oprowadził mnie po tamtejszym Muzeum Indian Ameryki Północnej im. Sat Okha, poświęconemu m.in. polskiemu Indianinowi, który był żołnierzem Armii Krajowej. Z resztą warto poczytać o Sat Okhu i bardziej zgłębić jego biografię.
Serdecznie dziękuję właścicielom za gościnę.
Po drodze do Tucholi,gdzie miałem w planach zwiedzić Muzeum Borów Tucholskich, zobaczyłem jelenia z trzema łaniami. Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, jednak, gdy próbowałem sięgnąć po aparat fotograficzny uciekł, a za nim łanie.
Do muzeum dotarłem o 14.00. Można tam obejrzeć eksponaty związane z Tucholą i jej okolicami, a także uzyskać informacje o Borach Tucholskich.
Serdecznie dziękuję Starostwu Powiatowemu w Tucholi za trzymanie ręki na pulsie w razie, gdybym potrzebował pomocy.
Dzisiaj przeszedłem 14 km, razem 155 km, do końca pozostało ich 83.

DZIEŃ 10
Noc minęła spokojnie. Oko już nie pulsowało, a jedyne co mnie obudziło to własne chrapanie. Nie spadła ani kropla deszczu, więc namiot składałem suchy,
Wyruszyłem o 7.00. O 8.00 dotarłem do miejscowości Świt. To właśnie od tego miejsca zaczyna się najtrudniejszy dla kajakarzy odcinek Brdy zwany Piekiełkiem. Na dnie leży sporo głazów, które ludzie spławiający drewno nazwali: Owczarz, Chudy, Kierda itd..
Rzeka wyraźnie przyspieszyła. Nurt stał się jeszcze bardziej wartki, a ja ten spektakl obserwowałem z wysokiego brzegu. Ciężko mi sobie wyobrazić, jak piekielnie trudno było flisakom spławiać tędy drewno.
Kolejna miejscowość na mojej trasie to Piła Młyn. Ciekawostką jest to, że końcem XIX wieku próbowano tutaj wydobywać węgiel. Działały trzy szyby: Zofia, Buko i Olga.


Dalej rzeka już spowalnia. To efekt zbliżania się do Zalewu Koronowskiego. We wsi Gostycyn-Nogawica Brda do niego wpływa. Tu zaczyna się nowy etap mojej wędrówki i nowy odcinek rzeki. Od razu zmienił się krajobraz. Brzegi zaczęły być już dużo niższe, ale tereny są nadal malownicze. Kilka kilometrów dalej, wartki nurt stał się praktycznie niewidoczny. Zatoki zalewu są nadal pokryte lodem, choć jego warstwa jest bardzo cienka.
Rozbiłem namiot w okolicy mostu kolejowego, nieczynnej linii kolejowej Pruszcz-Terespol.
Czuję się wyjątkowo dobrze. Ból oka prawie minął, a z dnia na dzień mam coraz więcej siły. Nie mam już problemu z dźwiganiem ciężkiego plecaka. Niestety do końca pozostało tylko 65 km. Dzisiaj przeszedłem ich 18.

DZIEŃ 11
Noc była bezdeszczowa. Marsz rozpocząłem już o 6.00 rano. Cel miałem jeden – zostawić dziś za sobą Koronowo. Wymagało to sporego nakładu sił, bo należało przejść 22 km długości rzeki i kilka dodatkowych, by obejść Zalew Koronowski. Wybrałem trasę przez Nowy Jasieniec.
Zanim jednak wyruszyłem, zjadłem ostatnie dwie kanapki z serem, a właściwie to chleb z serem bez masła, ponieważ szkoda byłoby je nosić, a ja zdążyłem się już od masła odzwyczaić. Z prowiantu zastała mi jedna tabliczka czekolady.
Pierwszą miejscowością na mojej trasie była Sokole-Kuźnica. Wszystkie tamtejsze ośrodki wczasowe są oczywiście zamknięte. W końcu mamy zimę.
Parę kilometrów dalej zrobiłem sobie przerwę. Podczas postoju zjadłem połowę czekolady i ruszyłem w dalszą wędrówkę
Teren wzdłuż zalewu okazał się niezbyt wymagający, gdyż przeważnie biegną tam jakieś ścieżki. Po drodze zatrzymał mnie pewien mężczyzna, pytając dokąd idę? Odpowiedziałem mu, że wędruję od źródeł do ujścia Brdy. Spytał, czy nie szkoda mi nóg? Powiedziałem mu, że nie i poszedłem dalej. Brak mi słów…
W Nowym Jasieńcu zrobiłem kolejną przerwę. Zjadłem resztę czekolady i popiłem wodą. Myślałem, że po drodze trafię jakiś sklep, ale niestety żadnego sklepu nie było. Wówczas do Koronowa zostało jakieś 5 km. Im bliżej tej miejscowości, to na drugim brzegu pojawiało się coraz więcej domków letniskowych.
Dochodząc do Wilczego Gardła, byłem wyczerpany. Kilometr dalej, w Koronowie, trafiłem na sklep i kupiłem sobie pączka i sok, a w mieście pizzę. Najadłem się i odzyskałem humor. Później pospiesznie szukałem miejsca na rozbicie namiotu. Udało się to i mogę spokojnie przespać noc.
To był ciężki dzień.
Zakończenie wyprawy ustalam na niedzielę 14 lutego, na godzinę 11.00 przy Brdyujściu. W nocy z soboty na niedzielę zamierzam fotografować Brdę w Bydgoszczy.
Przeszedłem 22 km, razem 195 km, a pozostały 43 km.

DZIEŃ 12
W nocy trochę popadało,ale do rana namiot miałem suchy.
Na śniadanie zjadłem dwie kanapki, popiłem herbatą, a na koniec zjadłem jeszcze banana. Po posiłku złożyłem namiot i ruszyłem w drogę
Wędrówkę rozpocząłem o 8.00. Idąc, po drodze kupiłem sobie pączka w pobliskim sklepie.
O 9.30, w miejscu, gdzie Kanał Lateralny wpływa do Brdy, udzieliłem wywiadu dla stacji radiowej Radio PiK , a także dla Gazety Pomorskiej.
Przypomnę, że codziennie łączę się również z Radio Nakło.
Po wywiadzie ruszyłem dalej. W stronę Bożenkowa Brda ponownie jest ściśnięta w dolinie i płynie wartkim nurtem . Jednak z biegiem czasu spowalnia, wpływając do wąskiego, niemal jak sama Brda, Jeziora Tryszczyn.
Dzisiaj odczuwam wczorajszy maraton. Nogi już nie tak chętnie idą do przodu. Z tego powodu robiłem dzisiaj częstsze przerwy. W planach nie mam gonitwy do celu, bo na pewno w niedzielę o 11.00 stawię się na Brdyujściu.
Rzeka przez cały czas jest bardzo czysta. Obawiałem się, że zbliżając się do Bydgoszczy może to ulec zmianie, ale jednak się myliłem.
Obozowisko rozbiłem kilometr od mostu drogowego drogi nr 244. Przeszedłem 17 km, razem 212 i pozostało ich do końca 26.
Jutro zamierzam przejść odcinek trasy, a później odpocząć, by znów ruszyć w drogę nocą, robiąc przy tym zdjęcia Brdy.
Na niedzielę pozostanie odcinek do Wisły.

DZIEŃ 13
Pisząc tą relację, jestem już w Bydgoszczy. Niestety nie udało mi się przespać w ciągu dnia. Teraz siedzę na ławce nad Brdą i czekam aż się ściemni, by móc sfotografować miasto nocą na tle rzeki.
Ciekawe jest to, że Brda zwalnia swój nurt dopiero wtedy, gdy łączy się z Kanałem Bydgoskim. Do tego momentu, to ta sama dzika rzeka, jaka była w swym górnym biegu.
Jeśli chodzi o moje odżywianie, to zjadłem wszystko, co pozostało mi w plecaku ( jabłko, banan, chleb, serek topiony, tabliczkę czekolady, parówki i kabanosy). Plecak od razu stał się lżejszy.
Do dzielnicy Opławiec, Brda i jej nadbrzeża są bardzo zaśmiecone. Przed węzłem zachodnim napotkałem sporo osób pod wpływem alkoholu, typowy margines społeczny.
Później jednak zaczyna się Bydgoszcz, która zintegrowała się z rzeką. Po drodze mijałem tramwaj wodny, nowe deptaki, skwery i perełkę – Wyspę Młyńską. Postaram się dzisiejszej nocy uwiecznić na fotografiach wszystkie te miejsca, które cieszą oko.
Ile kilometrów pozostało do końca?
– Parę
Gdzie rozbiję namiot?
– Nie wiem.
Jedyne co mogę w tej chwili powiedzieć to…
DO ZOBACZENIA JUTRO O 11.00 NA BRDYUJŚCIU

DZIEŃ 14 OSTATNI.
Kolejnym, może trochę szalonym miejscem, gdzie rozbiłem namiot na tą ostatnią noc podczas WYPRAWY BRDA 2016 , był gmach TVP BYDGOSZCZ. Miałem pewność, że będzie bezpiecznie.
Rano wstałem o 7.30, a o godzinie 8 zacząłem wędrówkę w stronę Brdyujścia. Miałem do przebycia 7 km. Na metę przybyłem z pięciominutowym opóźnieniem.
Dziękuję wszystkim tym, którzy zechcieli przybyć na finisz mojej wyprawy, a także osobom, które od samego początku wspierały moją inicjatywę.
Przeszedłem 238 km.
Zgodnie z obietnicą, dziś przedstawiam zdjęcia Bydgoszczy nocą.