Represje zbrojne na Pomorzu w 1919 roku

Jan Karnowski

Niemiecki szkic - mapa Borów Tucholskich

Partyzantka w Borach Tucholskich

Już podczas wielkiej wojny ukrywało się w Borach Tucholskich kilku dezerterów polskich, którzy z konieczności życiowej uprawiać musieli kłusownictwo i rozbój. Najwięcej znanym stał się Kleinschmidt, rodem z Pustek pod Czerskiem, który był postrachem dla wszystkich „zielonych”.
Grasował on w Borach przez 3 lata. Wreszcie został on w mokierskim lesie zastrzelony (w sierpniu 1918) kulą dum-dum przez jednego ze strzelców chełmińskich, którzy na niego jak na dzikiego zwierza już od długiego czasu formalne urządzili obławy.

Powojenny niepokój w Borach…

Oddział braci Gnacińskich

Po skończonej wojnie, gdy żołnierze wrócili do domu i zapanowały luźne rządy rad robotniczych i żołnierskich, których egzekutywa nie sięgała w głąb Borów, poczęły się tworzyć na przestrzeni Śliwic, Osia, Tucholi i Czerska bandy.
Ale nie wszystkie gwałty i rozboje, które wtenczas – w styczniu, lutym i marcu 1919 popełniono w Borach, należy kwalifikować jako zwykły kryminalny rozbój, pozbawiony jakiejś wyższej idei. Szczególnie o bandzie braci Augusta i Franciszka Gnacińskich należy stwierdzić, że przynajmniej prowodyrzy jej obrali tę drogę gwałtu, aby oswobodzić Bory od władztwa pruskiego i wykurzyć Heimatschutz i wszystkich zielonych. Wskazują na to rozmaite okoliczności.
Przemawia za tym przede wszystkim rodzaj zbrodni. Akta kryminalne zarzucają, że banda Gnacińskich popełniła napady rabunkowe na leśnictwa: Roonsee (Jeziorno), Brandeck (Wypalanki), Fuchshof (Lisiny), Bechtseinswald, Zimne-Zdroje, Sarnia Góra, Legbąd, na nadleśnictwa: Wygoda, Sarniagóra i Gołąbek, dalej na osadę łąkowego w Bielskiej-Strudze, na inspektora łąk melioracyjnych w Czersku przyczem odebrano mu całą kasę z około 11000 marek na kupca Schramma, w Lutomskim Moście, Kunę w Wiecku, Princa w Śliwicach, dalej morderstwo nauczyciela Thiela w Kurczem, dwóch leśniczych z Eibenrode (Podrąbiona) pod Borskiem, usiłowanie morderstwa na dwóch leśniczych w Szarym Krzu itd.
Już z powyższego zestawienia wynika, że wszelkie te czyny popełniono tylko na osobistościach narodowości niemieckiej.

Oddział Otlewskiego z Okonin

Z akt karnych sprawy przeciw Otlewskiemu i towarzyszom (5. J. 39/19) wynika, że już na początku stycznia 1919r. krótko po zajściach w Czersku utworzyła się w Borach banda pod dowództwem Otlewskiego Franciszka z Okonina, składająca się z 15-20 ludzi. Pochodzili oni przeważnie z Okonina, Lińska i Główki. Dnia 19 stycznia 1919 wykonali oni napad na leśniczówki Roonsee (Jeziorno), Brandeck (Wypalanki) i Bechtseinwalder i zabrali broń i amunicję. Wszyscy byli ubrani w mundury i podali, że są organem polskiej rady ludowej z Czerska. Na czele nieśli sztandar czerwono-biały.

W lutym i marcu 1919 grasowała w Borach na odcinku Czersk-Tuchola-Śliwice banda braci Gnacińskich, pochodzących z Konefki. Jako członków tej bandy wymieniają akta karne jeszcze trzeciego Gnacińskiego Stefana, Władysława Łuczaka z Rzepiczny, Michała Lubińskiego z Rzepiczny, Wincentego Spicę z Legbąda, Franciszka Fierka z Brodów i Pawła Otto z Lińska. Rzepiczna była niejako główną kwaterą tej bandy. Kierownictwo jej należało wprzód do Franciszka Gnacińskiego, a po jego śmierci do Augusta. Franciszek był obecny przy zajściach w Czersku i brał udział w strzelaninie na grenzschutz. Po tem zajściu już do domu nie wrócił i prowadził razem z bratem życie koczownicze w lasach.
Wieczorem 13.02.1919 został on przez patrol wojskowy zastrzelony w lesie przy Konefce. O Auguście G. zeznał jeden ze świadków, że Polakom nie odbierał on żadnych pieniędzy, zamierza on jedynie wypędzić Niemców, a szczególnie Heimatschutz. Gdyby się dowiedział, że ktoś z jego ludzi obrabował Polaków, toby mu kości połamał.

Śmiałe wypady braci Gnacińskich

Gdy 18.02.1919 banda ta wykonała napad na nadleśnictwo Gołąbek wołali „Hier sind die Polen” (Tu są Polacy). Inny ze świadków (Klemann) zeznał, że Gnacińscy opowiadali innym, że podlegają jakiemuś kapitanowi, który jest ich dowódcą i ma swą kwaterę w Rosochatce. Ale być może, że była to tylko fikcja i że tę powiastkę rozgłaszali tylko dlatego, aby swej robocie nadać jakąś sankcję. Banda ta była dobrze zorganizowana. Noce spędzała w lasach, noclegując po pustkowiach u swoich. Ubezpieczała się czatami na sposób wojskowy. Taka była jej śmiałość, że 13 lutego 1919 r. po napadzie na leśniczych w Szarym Krzu ciągnęła ranem przez bór z polskim śpiewem w kierunku Będźmierowic. W Kurczem brali członkowie udział w weselu. A gdy się zjawił August G. ze swoim adjutantem Spicą, uformowali się w oddział i stali na baczność, a Gnaciński wydał patrole i rozesłał czaty. Reszta bandy bawiła się na weselu aż do rana. Gnaciński pono hojnie obdarzył parę młodą i ich rodziców.
August zmarł w więzieniu w Hirschbergu.

Na ławie oskarżonych

Sądy niemieckie traktowały Gnacińskich i ich wspólników jako zwykłych rabusiów i nie przyznawały, że poza zwykłym rabunkiem przyświecała im jakaś wyższa idea. Nie przyznawały nawet wtenczas, gdy między Polską, a Niemcami stanęła umowa amnestyjna z 1.10.1919 zapewniająca bezkarność dla wszystkich czynów karnych jeśli były wpływem działalności wojskowej, politycznej lub narodowej, wykonywanej na korzyść jednej ze stron kontraktujących, Jedna z uchwał sądu chojnickiego motywuje odmiennie wniosek o umorzenie mniej więcej w ten sposób:
„Banda Augusta Gnacińskiego popełniła w obwodzie Sądu Okręgowego Chojnickiego cały szereg najcięższych pospolitych zbrodni, które nie mają nic wspólnego z jakąś działalnością militarną, narodową lub polityczną.”

Tak np. obrabowali Spica, Lubiński, Łuczak, August i Stefan Gnacińscy i karczmarz Wilkowski w nocy z 27 lutego 1919 r. w Śliwicach kupca Princa i zabrali mu pieniędzy i towaru wartości przeszło 40000 marek, niektórzy z nich dopuścili się usiłowanego morderstwa na osobie Princa. Wyrokiem Sądu przysięgłych w Chojnicach został za to Spica zasądzony na 6 lat ciężkiego więzienia. Spica wspólnie z Augustem Gnacińskim obrabował 16 czerwca 1919 roku rendanta kasy leśnej Szyferdeckera i łąkowego Ryngwelskiego na sumę 72000 marek, które były własnością Państwa, przyczem dopuścili się na tych osobach usiłowanego morderstwa. Spica został za to wyrokiem Sądu przysięgłych w Chojnicach z dnia 26 listopada 1919 r. zasądzony na karę ciężkiego więzienia przez 10 lat.

Poza tym istnieje silne podejrzenie, że Łuczak, Lubiński i Witkowski brali udział w napadzie rabunkowym na leśniczego Jaenicke z Legbąda i nadleśniczego Weisenborna z Gołąbka, dalej w napadzie na łąkowego Muellera i jego syna w Bielskiej Strudze. Rzeczą pewną jest, że napady te wykonała banda Augusta Gnacińskiego.

Odmienne stanowisko zajął niemiecki Sąd (chojnicki) np. w sprawie przeciw Stefanowi Gnacińskiemu, Łuczakowi i Fierkowi (5. J. 272/19), gdzie postępowanie umorzono właśnie na zasadzie paragrafu 6 wspomnianej umowy amnestyjnej, zawartej między Polską, a Niemcami.

Polskie sądy wobec braci Gnacińskich

Polskie sądy stanęły również na powyższem stanowisku i sprawy umarzały, uważając obronę oskarżonych, że chcieli Pomorze uwolnić od Niemców, za nieodpartą. Nie została natomiast umorzona sprawa o morderstwo nauczyciela Thiela w Kurczem i to słusznie, gdyż zostało wykonane z niezwykle bestialskim okrucieństwem.
Władze niemieckie starały się przez oddziały Heimatschutzu bandę Gnacińskiego zlikwidować. Lecz udało się to im tylko pozornie. Nie posiadamy niestety żadnych dokładnych szczegółów o tem czy przyszło do starć zbrojnych między bandą a Heimatschutzem i jakie były ewentualne straty. Akta karne wspominają tylko mimochodem o jakiejś strzelaninie do oddziału Heimatschutzu w Kurczem.

Z prywatnej strony informowano mnie, że ukazała się w Berlinie w nakładzie wojskowym Myttler u. Sohn tajna broszurka pt. „Die Kaempfe mit den Aufstaendischen bei Tuchel (J. 1919”)..
Wyszła w Berlinie w nakładzie wojskowym Myttler und Sohn jako rzecz tajna (informował nas o tem Jan Nieźwicki z Chełmna) – ale broszurki tej mimo starań dostać nie mogłem.
W aktach karnych napotkałem tylko jeden raz relację o karnej ekspedycji w Bory. Ekspedycję tę wysłała 27.02.1919 tzw. Schutzabteilung Gerlach stacjonowana w Tucholi.
Z polską organizacją wojskową na Pomorzu (OWP), nie miała banda Gnacińskich, zdaje się, żadnej ograniczonej łączności.
Jeden z członków organizacji informował mnie, że ktoś z tej bandy oświadczył mu, że w razie czegoś stawia się z całą bandą do dyspozycji, ale OWP z tej oferty nie korzystało.

Autor: Jan Karnowski

Zamieszczony powyżej artykuł pochodzi z „Mestwina”, dodatku do „Słowa Pomorskiego”, ukazywał się on w latach 1925-1934.
Mestwina w wersji cyfrowej znajdziecie m.in. w Kujawsko-Pomorskiej Bibliotece Cyfrowej.
Autorem artykułu jest znany regionalista Jan Karnowski.