Nawrócony kłusownik

Legenda o skruszonym kłusowniku

Na terenie Borów Tucholskich grasowali budzący grozę leśni kłusownicy. Nie chybiali nigdy celu polując na zwierzynę, choć strzelali do niej z dużej odległości.
Kto chciał zostać takim wybornym kłusownikiem, musiał jednak zapisać swoją duszę diabłu. A odbywało się to w pewien umówiony sposób. Podczas przyjmowania Komunii Świętej przyszły kłusownik musiał podawaną mu przez kapłana hostię wyjąć z ust, wynieść z kościoła, a następnie umocować na tarczy strzelniczej jako cel. Jeśli oddany przez niego strzał był celny, wtedy z hostii wypływały krople krwi. Trzeba było tą krwią pomazać lufę myśliwskiej strzelby, a przyszły kłusownik winien był wypowiedzieć tajemne zdanie w obcej nieznanej mowie. Odtąd każda zwierzyna łowna, którą ujrzał zaprzysiężony kłusownik, mogła być powalona tą strzelbą.

Pewnego razu jeden z myśliwych z Gniezna udał się do kłusowników, aby przyjęli go do swego bractwa. Podczas próby strzału do hostii świętej zbladł nagle i odstawił strzelbę. Zapytany o powód takiego zachowania odpowiedział:

– Nie mogę strzelać, gdyż stoi tam Chrystus i płacze.

Wyśmiano go i nazwano tchórzem. Broniąc swego honoru zdecydował się jednak na strzał. Później pomazał lufę krwią i wypowiedział słowa przyrzeczenia by zostać przyjętym do występnego bractwa.

W jakiś czas potem poszedł do lasu na polowanie. W oddali wypatrzył same, która piła wodę ze strumyka. Łowca przymierzył się i strzelił – śmiertelnie trafione zwierzę od razu padło na ziemię. Kłusownik pośpieszył nad wodę, wziął sarnę na ramiona i ruszył w stronę domu. Droga powrotna była daleka, a i sama stawała się coraz cięższa.

Na szczęście leśnym traktem jechał wóz z kapłanem udającym się z namaszczeniem do chorego leśniczego. Życzliwy duchowny zauważył zmęczonego myśliwego i zaprosił go do wozu. Łowca chętnie skorzystał z okazji, przysiadł się do księdza, a zwierzynę położył u swoich nóg.
Ksiądz widział wprawdzie, jak kłusownik zastrzelił sarnę, lecz nie mógł pojąć Jak z takiej odległości udało mu się ją śmiertelnie trafić. Zapytany o to myśliwy opowiedział o tajemnym zaklęciu.

-Na Boga, jak mogliście tak postąpić? – wykrzyknął kapłan -Zapisaliście swoje dusze diabłu! Formuła „Teufel, halt mir dieses Tier, ich geb’ dir Leib und Seel dafur!”, którą powiedzieliście nie rozumiejąc słów, znaczy: „Diable, zatrzymaj to zwierzę, ja dam tobie w zamian moje ciało”.

Kłusownik przeraził się i zadumał. Po chwili gorąco poprosił kapłana, by ratował jego duszę. Duchowny spełnił prośbę, wysłuchał spowiedzi skruszonego grzesznika i udzielił mu rozgrzeszenia.

W chwili gdy kapłan wypowiadał słowa rozgrzeszenia i wykonywał znak krzyża, sama, która wydawała się martwa, ożyła nagle, zeskoczyła z wozu i zniknęła w otaczającym ich lesie. Stało się tak dlatego, że diabłu, który dopomógł w postrzeleniu samy, została odebrana czarcia moc.

Na podstawie: R.A. Regliński, „Legendy Borów Tucholskich”, wydawnictwo Region, Gdynia 2001 oraz M. Ollick „Maltych i grapa” wydawnictwo LOGO, Tuchola 2007